Architektura PRL – dlaczego musimy chronić powojenny modernizm

Spacerując ulicami polskich miast, mijamy dziesiątki budynków z lat 60., 70. i 80. ubiegłego wieku. Większość z nas przechodzi obok nich obojętnie, a część z niechęcią. Kojarzą się z szarością, brakami materiałowymi i trudnym okresem w historii kraju, choć wśród nich jest wiele wartościowego budownictwa. Tymczasem właśnie teraz stoimy w punkcie, w którym musimy podjąć kluczową decyzję: czy pozwolimy, by architektura PRL zniknęła bezpowrotnie wraz z jej najlepszymi przykładami, czy zdołamy dostrzec w nich wartość, zanim będzie za późno?

Każda epoka ma swoje arcydzieła – modernizm też

Błędem jest myślenie, że którykolwiek styl architektoniczny jest z natury lepszy lub gorszy od innych. Historia pokazuje, że zarówno gotyk, jak i barok czy secesja pozostawiły po sobie zarówno przeciętne realizacje, jak i prawdziwe perły. Podobnie jest z powojennym modernizmem. Wśród setek typowych osiedli i pawilonów handlowych znaleźć można budynki o wybitnych walorach artystycznych i technicznych. Kluczowe jest, by nie oceniać całej epoki przez pryzmat jej najsłabszych przykładów. Nawet standardowe, powtarzalne obiekty – jak chociażby szkoły budowane w ramach programu „1000 szkół na tysiąclecie Państwa Polskiego” – mają wartość dokumentalną. Podobnie chociażby z typowymi pawilonami handlowymi, które masowo powstawały w całej Polsce. Nie trzeba ratować wszystkich, ale warto zachować choćby pojedyncze egzemplarze jako świadectwo czasów, w których powstawały.

Architektura PRL to żywa lekcja historii

Budynki wzniesione między 1945 a 1989 rokiem są niemymi świadkami jednego z najważniejszych okresów w dziejach naszego kraju. To materialne ślady powojennej odbudowy, industrializacji, masowego budownictwa mieszkaniowego i specyficznych realiów społeczno-politycznych. Dla milionów Polaków te właśnie przestrzenie były tłem codziennego życia – pierwszych dni w szkole, zakupów w osiedlowych pawilonach, wczasów, wieczorów spędzanych w kinach czy domach kultury. Wymazując te budynki z krajobrazu miast, wymazujemy jednocześnie istotny fragment zbiorowej pamięci. Tymczasem właśnie fizyczny kontakt z przestrzenią pozwala młodszym pokoleniom zrozumieć doświadczenia swoich rodziców i dziadków. Architektura od zawsze budowała pomost między przeszłością a teraźniejszością. Nagłe zniknięcie stylu z jednej konkretnej epoki spowoduje wyrwę narracyjną w historii kultury i społeczeństwa.

Powojenny modernizm to dowód polskiej kreatywności

Wiele realizacji z okresu PRL reprezentuje wysoki poziom myśli architektonicznej i inżynierskiej. Mimo gospodarczych ograniczeń i trudności z dostępem do materiałów, polscy projektanci potrafili tworzyć budynki o śmiałych formach i pionierskich rozwiązaniach konstrukcyjnych. Warszawski dworzec centralny w momencie oddania do użytku wprowadził do kraju rozwiązania nieznane wcześniej w tej skali – od schodów ruchomych po przemyślane układy komunikacyjne. Konstrukcja dachu warszawskiego Supersamu wzbudzała podziw specjalistów na całym świecie. Katowicki dworzec z jego charakterystycznymi betonowymi „kielichami” tworzył wnętrze o niemal sakralnym charakterze. „Spodek” podobnie jak „Supersam” również zamykał usta niedowiarkom, którzy nie wierzyli w wytrzymałość zastosowanego tam rozwiązania.

Architektura Witolda Lipińskiego brała pod uwagę czynniki bioklimatyczne jeszcze zanim to było modne. Zaprojektowane przez niego obserwatorium na Śnieżce jest w stanie wytrzymać niezwykle trudne warunki pogodowe przez cały rok. Takich przykładów są dziesiątki jak nie setki, i to właśnie takie przykłady dowodzą, że architektura PRL może stanowić powód do dumy, a nie wstydu. Chroniąc najciekawsze obiekty, zachowujemy dowody talentu i determinacji polskich twórców, którzy potrafili osiągać wybitne rezultaty nawet w niesprzyjających warunkach.

Trzeba czasu, by docenić to, co bliskie

Psychologia postrzegania zabytków działa w prosty sposób – to, co widzieliśmy na własne oczy, to co jest częścią naszej codzienności, wydaje się nam banalne i pozbawione wyjątkowości. W latach 30. masowo uproszczano fasady kamienic, uznając je za brzydkie i przestarzałe. Lata 50. i 60. powodowały masowe wyburzanie zaniedbanej tkanki neoklasycystycznej i starszej. Międzywojenny modernizm zaczęto doceniać dopiero trzy dekady po jego powstaniu, początkowo krytycznie podchodząc do tak dużej zmiany w budownictwie.

Dziś znajdujemy się w analogicznym momencie wobec architektury PRL. Mijają już cztery dekady od schyłku tego okresu. To wystarczająco dużo, by nowe pokolenie, wolne od osobistych doświadczeń tamtych czasów, mogło spojrzeć na te budynki obiektywnie. Coraz więcej młodych ludzi dostrzega w nich walory estetyczne, które były niewidoczne dla ich rodziców. Zwłaszcza, że dzisiejsza architektura, zwłaszcza tzw. patodeweloperka, pod wieloma względami ustępuje inwestycjom PRL. Nie tylko pod kątem architektonicznym, ale także urbanistycznym. Problem w tym, że jeśli nie zaczniemy działać teraz, za kolejne dwadzieścia lat będziemy mogli jedynie studiować stare fotografie zamiast obcować z autentycznymi obiektami. W jeszcze gorszej sytuacji znajduje się teraz postmodernizm, którego w Polsce jest znacznie mniej niż socmodernizmu. W przeciwieństwie do tego drugiego, postmodernizm znika niestety po cichu.

Adaptacja jest lepsza niż wyburzenie

W czasach, gdy świat zmaga się z kryzysem klimatycznym, zachowanie istniejących struktur nabiera dodatkowego wymiaru. Beton i stal zawarte w stojących budynkach to zakumulowana energia. Ich ponowne wykorzystanie to forma recyklingu na masową skalę. Adaptacja i termomodernizacja istniejącego obiektu często generuje mniejszy ślad węglowy niż budowa nowego od podstaw.

Przykłady z ostatnich lat pokazują, że wiele modernistycznych budynków świetnie nadaje się do przekształcenia w nowoczesne przestrzenie biurowe, kulturalne czy mieszkalne. Widać to po wielu odrestaurowanych dworcach, halach sportowych i widowiskowych, czy blokach mieszkalnych. Te ostatnie, choć grupy wpływu straszą że wkrótce się zawalą, okazują się być w świetnym stanie technicznym. Liczne badania wskazują, że wymagają jedynie konserwacji elementów łączących prefabrykaty. Finansowo również to ma sens – istniejąca konstrukcja to gotowy szkielet, który można kreatywnie zaadaptować, oszczędzając czas i środki. A dla wielu ludzi wnętrza zachowane w duchu lat 60. czy 70., ale wyposażone we współczesne udogodnienia, będą ciekawsze niż kolejny anonimowy nowy budynek z generycznym wystrojem.

Zabytek to nie tylko wiek, ale wartość

Tradycyjnie uważano, że aby coś nazwać zabytkiem, musi być odpowiednio stare. To podejście powoli się zmienia. Coraz częściej liczy się rzeczywista wartość artystyczna, historyczna czy techniczna, a nie liczba lat od powstania. Redefinicja pojęcia zabytku powinna także obejmować doświadczenia związane z historią jego twórców czy użytkowników. Niektóre budynki pomimo mniejszej wartości inżynierskiej są świadkami historii, dzięki którym warto je chronić. Na szczęście niektóre urzędy konserwatorskie wyraźnie zmieniły swoją politykę, wprost deklarując program ochrony najlepszych przykładów architektury PRL.

To dobra wiadomość, ale wymaga szybkiego działania. Każdego roku znika kolejny modernistyczny budynek, który za kilkanaście lat uznalibyśmy za bezcenny. Katowicki dworzec, warszawski Supersam, pawilony wystawowe. Długa lista utraconych obiektów pokazuje, jak bardzo potrzebujemy zmienić nastawienie, zanim stracimy resztę tego dziedzictwa. Czekamy także, aż wreszcie docenione zostaną ocalałe domy jednorodzinne – takie jak Dom Książków w Tarnowie. Czas aby dołączyły do ruchów typu Iconic Houses skupiających najciekawsze przykłady modernistycznych rezydencji i mieszkań. Miasto, w którym obok siebie istnieją kamienice przedwojenne, bloki z PRL i współczesne szklane wieżowce, opowiada prawdziwą historię swojego rozwoju. Taka warstwowa struktura jest atrakcyjna i pouczająca. Pozwala ona „czytać” przeszłość z murów, daje poczucie ciągłości. Bez tego wymiaru miasta tracą głębię i duszę.

Mozaiki i murale z PRL

Architektura PRL to nie tylko same budynki, ale także bogactwo sztuki zintegrowanej z nimi. Ceramiczne mozaiki, kolorowe murale, sgrafitto, płaskorzeźby i malowidła ścienne, które stanowiły nierozerwalną część projektów. W epoce, gdy powstawały osiedla mieszkaniowe, domy kultury czy dworce, powszechną praktyką było angażowanie artystów plastyków do współpracy z architektami. Efektem tej współpracy są dziś dziesiątki unikalnych dzieł. Od abstrakcyjnych kompozycji ceramicznych zdobiących klatki schodowe bloków mieszkalnych, przez figuratywne mozaiki przedstawiające sceny z życia codziennego w halach dworcowych, po monumentalne murale opowiadające historie lokalnych społeczności.

Te prace, często sygnowane przez wybitnych, ale też i często anonimowych artystów tamtych czasów, mają nie tylko wartość dekoracyjną, ale stanowią ważny rozdział w historii polskiej sztuki użytkowej. Niestety, właśnie te elementy są najbardziej zagrożone. Podczas remontów i termomodernizacji mozaiki często znikają pod warstwami styropianu, murale zostają zamalowane, a płaskorzeźby demontowane jako „przestarzałe”.

Architektura PRL – co możemy zrobić?

Ochrona powojennego modernizmu to nie kaprys garstki entuzjastów betonu. To świadome działanie na rzecz zachowania pełnej opowieści o polskiej architekturze XX wieku. Nie chodzi o zamrażanie wszystkiego w stanie pierwotnym, ale o mądre wybieranie najciekawszych przykładów i ich adaptację do współczesnych potrzeb. Wymaga to zarówno decyzji administracyjnych – wpisów do rejestru zabytków, uwzględniania wartościowych obiektów w planach zagospodarowania przestrzennego – jak i zmiany społecznego nastawienia. Na szczęście tendencje są obiecujące. Rośnie świadomość wartości tego dziedzictwa, powstają albumy i publikacje, a młodsze pokolenie odkrywa estetykę tych czasów na nowo.

Architektura PRL to część nas samych. Świadectwo naszej historii, naszych miast, naszej tożsamości. Czas przestać traktować ją jak kłopotliwy relikt i zacząć dostrzegać w niej to, czym naprawdę jest: świadectwo epoki, którą warto pamiętać i chronić. Nie dla ideologii, ale dla architektury samej w sobie.

Przewijanie do góry