Dla jednych ikony designu, spełnienie modernistycznego snu o prefabrykacji i modułowości nawet w skali małej architektury. Innym kojarzą się głównie z kupowaniem odgrzanej w mikrofalówce zapiekanki na zaniedbanym dworcu autobusowym podczas listopadowej słoty. Niepozorne jugokioski oraz ich alternatywy to miejsca gdzie krzyżują się historie socjalizmu i kapitalizmu. Tanie w produkcji, powtarzalne segmenty sprawdzały się zarówno w warunkach modernistycznej urbanistyki masowo wprowadzanej w bloku wschodnim jak i w warunkach dzikiego kapitalizmu, gdzie stały się następcami niezbyt estetycznych blaszaków i łóżek polowych.

Odchodzi socjalizm, nadchodzi kapitalizm

Koniec lat 80. to schyłek międzynarodowego socjalizmu pod egidą Związku Radzieckiego. Państwo polskie jeszcze pod szyldem PRL zmienia kurs gospodarczy w kierunku kapitalizmu, wprowadzając w 1988 roku wolnorynkową ustawę Wilczka. Realia zmieniają się całkowicie na początku lat 90. gdzie kryzys państwowych molochów zbiega się z eksplozją drobnej przedsiębiorczości. Handluje się gdzie się da. W domu, na ulicy, na kocu, na murku, na łóżku polowym. Niektórzy mają do dyspozycji blaszane stanowiska na placach targowych, inni rozkładają się w bagażniku dużego Fiata. Pojawiła się więc nisza, która została szybko, na masową skalę zapełniona charakterystycznymi, czerwonymi budkami o nieco futurystycznych kształtach.

Jugokioski w Świdnicy

Kiosk K67 w Wodzisławiu Śl.
Kiosk jugosławiański w Głogowie

Model K67 czyli popularny „Jugokiosk”

Kiosk K67 to legenda wzornictwa. Prototyp zaprojektował słoweński architekt Saša Mächtig w 1966 roku. Absolwent uniwersytetu w Lublanie projektował letni pawilon kawiarni kiedy dowiedział się, że władze stolicy Słowenii chciałyby posiadać ujednolicony model kiosku, który byłby nowoczesnym elementem wprowadzonym pomiędzy zabytkową zabudowę. Wkrótce rusza masowa produkcja w mieście Ljutomer, gdzie w 1969 roku na rynku stanął pierwszy egzemplarz wyprodukowany przez miejscową firmę Imgrad. Projekt szybko staje się popularny ale trzeba było wprowadzić w nim drobne zmiany. Pierwotnie konstrukcja była odlana w całości jako jeden element. Okazało się to problemem logistycznym, więc od 1971 roku produkowana jest unowocześniona wersja, składana z kilku elementów.

Popularność K67 sprawiła, że na Bałkanach rozpoczęto produkcję kolejnych modeli. Były to m.in. kioski typu 190, zaprojektowane przez Aleksandra Nikulijskiego. Zaprojektowane w latach 80. modele KC-190 i KF-190 produkowano w kombinacie „Treska-Poliplast” w Strudze w Macedonii. Powstało kilka różnych wersji kiosków typu 190, a sam Nikulijski jeszcze do lat 90. pracował nad kolejnymi koncepcjami. Do dziś wiele konstrukcji tego rodzaju można spotkać w stolicy Macedonii – Skopje.

Jugokioski – legenda polskich ulic

Jugokioski są lekkie dzięki zastosowaniu tworzyw sztucznych a także tanie w kupnie oraz produkcji. Ponadto są modułowe, dzięki czemu można je ze sobą łączyć nawet w całe „miasteczka”. W późniejszych latach do produkcji wchodzą także magazynowe dostawki oraz wersje XXL. Popularność jugokiosku wyszła daleko poza blok socjalistyczny. W 1970 roku jeden z egzemplarzy stał się elementem wystawy w nowojorskiej kolekcji Museum of Modern Art. Zamówienia na kioski pojawiały się niemal ze wszystkich kontynentów.

Modułowe kioski w latach 90.

W PRL nie były aż tak popularne. Wówczas funkcjonowało kilkanaście wzorów klasycznych budek i kiosków, które zdominowały krajobraz i nie było większej potrzeby importu zza granicy. Dwadzieścia lat później na polskich ulicach pojawiło się kilka lub nawet kilkanaście tysięcy Jugokiosków. Opanowały targowiska, place przed dworcami, skrzyżowania i chodniki. Na naszym rynku działało kilka firm, które trudniło się importem K67 do Polski. W większości dominowały jugokioski czerwone, ale często można było też spotkać białe czy żółte. Niebieskie kioski upodobały sobie służby mundurowe. Mikroposterunki mieli w nich nie tylko ochroniarze i strażnicy na parkingach, ale nawet policja. Różnego rodzaju kioski można spotkać także na ogródkach działkowych, gdzie służą jako altany i graciarnie. Spotkałem się także z przerobieniem kiosku na saunę.

Jugokiosk w Wodzisławiu Śląskim

Alternatywy dla K67 – kiosk Kami

Zapotrzebowanie na jugokioski było tak duże, że nie pozostało bez odpowiedzi ze strony lokalnych przedsiębiorstw. Do tego zaczęły pojawiać się problemy z importem K67 ze względu na narastający konflikt zbrojny w Jugosławii. Najbardziej rozpowszechnioną alternatywą stał się kiosk „Kami” produkowany w Aleksandrowie Łódzkim. Z wyglądu do złudzenia przypomina oryginalny K67, jednak główną różnicą jest zamiana łagodnych łuków na ostrzejsze, kanciaste kształty. Zarzuty o zbyt duże inspiracje oryginałem Kami nadrobiło wielofunkcyjnością zabudowy dachu kiosku. Nadal można jeszcze spotkać przystanki autobusowe a nawet krytą trybunę stadionu stworzoną z Kami.

Kioski typu Kami w Głogowie
Kiosk Kami w Dzierżoniowie
Kioski typu Ustka w Świdnicy

Pozostałe kioski – Ustka, Batyskaf, KC-190

Ciekawą i nieco bardziej oryginalną konstrukcję produkowano za to w stoczni w Ustce. Konstrukcja otrzymała oznaczenie KM63 ale popularnie nazywana była po prostu „Ustką”. Konstrukcję oparto na planie sześciokąta i również można ją było modułowo łączyć.

Jeszcze inny modułowy projekt, który pojawił się na polskich ulicach, jednak już w mniejszej ilości, to tzw. „batyskafy”. Nazwa ta odnosi się do ogółu importowanych ze wschodu, metalowych budek przypominających kanciasty akwalung. W ZSRR nie było jednego producenta batyskafów, nie posiadały więc konkretnych numerów seryjnych i oznaczeń, lub posiadały ich tak dużo, że nie da się dziś tego sklasyfikować. Batyskafy do dziś są popularne szczególnie na Ukrainie i na prowincji Rosji. Czasem nieco różnią się od siebie wymiarami i sprawiają wrażenie garażowej roboty, jednak z grubsza spełniają swoją funkcję i da się je ze sobą łączyć. Przykładem jest działający do dziś kiosk „UFO” w Białej Podlaskiej.

Budka typu Batyskaf w Szklarskiej Porębie
Wnętrze batyskafu we wsi Wysoka
Budka na targowisku w Kudowie-Zdrój

Gdzie można spotkać modułowe kioski?

W zależności od regionu Polski i tego co akurat sprowadzały lokalne firmy, można napotkać pewne zagłębia kiosków. Wiele z nich znika już z krajobrazu miast, ze względu na swój stan techniczny, zmiany gospodarcze uderzające w małą przedsiębiorczość lub są zastępowane przez bardziej nowoczesne obiekty. Przykładowo dużym skupiskiem K67 i Kami wciąż jest Łódź i woj. łódzkie (Radomsko, Sieradz). Duże zbiorowiska jugokiosków przetrwały w regionie wałbrzyskim (Wałbrzych, Świdnica – 5 w jednym miejscu w tym model XXL, Kamienna Góra), Głogowie czy do niedawna w Krośnie.

Dawniej nie brakowało ich też w większych miastach – Warszawie, Wrocławiu (posterunek policji), Zielonej Górze czy Rzeszowie. W regionie wałbrzyskim można spotkać do dziś także sporo „Ustek” – głównie w Wałbrzychu i Świdnicy. Właśnie w Wałbrzychu serwis rowerowy działa w „Ustce”, która została ocieplona i otynkowana jak normalny budynek. Powyższe typy kiosków można też stosunkowo często spotkać na wybrzeżu. Batyskafy są dość rzadkie – cztery udało mi się namierzyć w woj. dolnośląskim, jeden podwójny w woj. podlaskim i jeden w woj. mazowieckim.

Jugokioski na sprzedaż

Za granicą również został dostrzeżony potencjał ponadczasowego wzornictwa. W Berlinie znajduje się mikrorestauracja „Kioski”, która znajduje się w odrestaurowanym, żółtym K67. Przypadek użycia we współczesnej gastronomii można odnotować we Wrocławiu, gdzie w Pasażu Grunwaldzkim puste obudowy kiosków pomalowano i zaadaptowano na siedziska. Gorszy los za granicą spotkał batyskafy. W ramach porządkowania przestrzeni miejskiej w Rosji i na Ukrainie, wprowadzono przepisy które zmusiły wielu właścicieli do zniknięcia z ulic. Trzeba jednak zaznaczyć, że duża część z nich zajmowała swoje miejsca nielegalnie. Na wschodnich portalach ogłoszeniowych zaroiło się od ogłoszeń sprzedaży batyskafów.

W Polsce też dość regularnie pojawiają się oferty sprzedaży powyższych kiosków. Niedawno jeden z wałbrzyskich K67 został sprzedany za 2,5 tys. złotych. Ceny kiosków typu Kami oscylują w granicach 1-2 tysięcy złotych. Archiwalna oferta sprzedaży Ustki z Władysławowa pochodzi z 2014 roku opiewa na 2,8 tys. złotych. Zakładając powierzchnię roboczą rzędu ok. 5 metrów kwadratowych, cena za metr wydaje się całkiem atrakcyjna.

Kiosk typu Kami w Głogowie
Nieistniejący kiosk K67 w Jaworze
Kiosk K67 w Ostrowie Wlkp.
Kiosk K67 w Ostrowie Wlkp.

A wy macie jakieś wspomnienia związane z kioskami? Znacie jakieś lokalizacje gdzie do dzisiaj przetrwały jugokioski lub jakieś inne ciekawe modele? A może widzieliście jakieś ciekawe zastosowania nie związane z pierwotnym zamysłem projektanta? Zapraszam do dzielenia się wiedzą i wrażeniami w komentarzach.